Wpis 186
Hmmm...
Eeeehhhh...
...a może....
Chyba jednak najlepszym wyjściem będzie kilka zdań bez tzw. owijania w bawełnę. Ostatni wpis zrobiłem niemal 8 miesięcy temu, jakoś tak przed Nowym Rokiem. To co, ktoś może spyta, chałupa pewno odpicowana, wszystko pomontowane i urządzone. No, niby tak, ale nie do końca.
Gdzieś właśnie w okolicach Nowego Roku zacząłem marzyć o tym, by zima odeszła już za siódmą rzekę i siódmą górę, a przynajmniej za najbliższy pagórek. Tak bardzo chciałem chwycić w dłoń łopatę i grabie, kopać dołki i sadzić krzaczki, i mieszkać, cieszyć się z własnego domu i czerpać pełne garście radości z życia, które tu sobie urządziliśmy. I udało się, udało się na 120 procent, udało się do tego stopnia, że u progu jesieni zaczynam nieśmiało marzyć o pracy wewnątrz budynku. Bo chociaż cudnie jest obcować z przyrodą, szczególnie tą, którą zna się od nasionka, od sadzonki, od pierwszych źdźbeł i pąków kwiatowych, to chyba jednak zaczynam odczuwać lekki przesyt z bycia ogrodnikiem. Coraz częściej myślę o kafelkach, kartongipsach i innych budowlanych konkretach. A poza tym, w przyszłym roku znów przyjdzie wiosna i dobrze będzie mieć zostawioną na tą okoliczność jakąś pracę.
W kolejnym wpisie namaluję coś bardziej szczegółowo o moim "ogrodowaniu", a dzisiaj tylko kilka fotek obrazujących zmiany jakie zaszły przez te kilka miesięcy.
Tak było w kwietniu...
... a tak jest w sierpniu:
Mimo wszystko szkoda, że lato się już kończy...