Wpis 187
"Pada deszczyk pada, kapie sobie równo..."
...a kropla do kropli i... jak się z głową takich kropel nie zagospodaruje to możemy mieć wielki mokry problem. Jak taki problem rozwiązałem u siebie?
Niektórzy mają możliwość podłączenia się do kanalizacji deszczowej. Fajna sprawa - podłączasz rynny do kanalizacji i to by było na tyle, woda grzecznie ścieka do kolektora i problemu nie ma. No chyba, że lokalne władze ustanowiły podatek od powierzchni dachu, z której odprowadza się deszczówkę. Cóż, za wygodę trzeba płacić :(
Co niektórzy mają gdzieś tuż za płotem jakiś strumyczek czy inny ciek wodny i tam wpuszczają zawartość rur spustowych. Nie drążyłem tego tematu i nie wiem, czy jest to legalne, czy może trzeba biegać za jakimiś pozwoleniami, ale sama koncepcja takiego pozbycia się wody opadowej jest bardzo wygodna.
Inni zbierają deszczówkę z rynien do różnych zbiorników, od beczek przez dedykowane do takich celów kilkusetlitrowe pojemniki (niektóre mające fajne kształty np. starogreckie wazy) po zbiorniki z nieużywanych szamb czy oczyszczalni ścieków. Zgromadzona woda idealnie nadaje się do podlewania przydomowej "zieleniny".
Jeszcze inni, choć osobiście nikogo takiego nie znam, decydują się na instalację systemu zagospodarowania wody deszczowej. O, takie rozwiązanie to jak dla mnie super sprawa. Taką zmagazynowaną i przefiltrowaną deszczówkę wykorzystuje się nie tylko do podlewania ogródka, ale też do spłukiwania toalet czy też np. do umycia samochodu lub do zrobienia prania. U nas to wciąż rzadkość, ale w takiej np. Belgii wszystkie nowe domy o powierzchni dachu, jeżeli się nie mylę, powyżej 100 m2, muszą być wyposażone w taki system. Jedynym problemem jaki tu widzę dla siebie to pieniążki na taką inwestycję. "Trochę" złociszy zapewne to kosztuje.
Są jeszcze ci, którzy nie wdając się w dyskusje o estetyce, kierują swoją deszczówkę wprost z rynien na trawnik obok domu, sprawiając, że ich posesja wygląda niczym mokradła nad Mississipi, nic tylko wpuścić aligatory. Ba, pół biedy, gdy tak odprowadzoną deszczówkę właściciel posesji trzyma w granicach swojej działki, czasami widzę jednak jak hektolitry wody walą spod domu wprost na drogę pod koła samochodów i pod nogi pieszych. Jak takiemu wszystko jedno gdzie, to niech sobie rynny wykieruje do sypialni i tam zrobi "styl wenecki" :)
Ja podszedłem do sprawy jeszcze inaczej. Miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego nakładał na mnie obowiązek zagospodarowania wód opadowych na własnej posesji. Postanowiłem deszczówkę rozprowadzać pod powierzchnią działki. Dwa lata temu cztery z pięciu rynien zaopatrzyłem w plastikową studzienkę z wbudowanym koszykiem do odfiltrowania liści i ewentualnych innych zanieczyszczeń mogących spływać rurą spustową. Dalej jest rura drenarska bez otworów o długości 2 m. Chodziło mi o to, aby woda deszczowa nie rozprowadzała się w gruncie tuż obok budynku ale w pewnej odległości od fundamentów. Następnie jest 10 m rury drenarskiej z otworami, przez które deszczówka rozprowadza się w gruncie. Wszystko to owinięte jest geowłókniną, po to aby nie doprowadzić do zamulenia otworów w rurze drenarskiej i zakopane z niewielkim spadkiem w dość grubej warstwie żwiru rzecznego.
Cztery rynny nie robią problemu, w związku z czym przyszła pora, żeby ostatnią, piątą rynnę potraktować identycznie. Do odpowiednio głębokiego wykopu nasypałem warstwę wyrównawczą piasku.
Połączone z rurą spustową przez osadnik rury drenarskie owinąłem geowłókniną i ułożyłem w wykopie na warstwie żwiru.
Całość zasypałem sporą ilością żwiru.
Wyrównałem teren rozplantowując ziemię z wykopu. Przy okazji prac ziemnych tuż przy budynku, zrobiłem opaskę z obrzeży krawężnikowych i grysu granitowego ułożonego na agrowłókninie. Agrowłóknina zabezpiecza nas przed chwastami, a to co ewentualnie tam wyrośnie, to jest w tak niewielkiej ilości, że utrzymanie porządku nie nastręcza żadnych trudności. Ot, jakiś chuderlawy skrzyp czy kiepski oset, który bez problemu wychodzi po pociągnięciu go dwoma palcami. Tak na marginesie, agrowłóknina wszędzie tam, gdzie sypię żwir lub korę jest układana jako podkład i świetnie się sprawdza. Polecam takie rozwiązanie.
Po dwóch latach mogę powiedzieć, że obawy, które mimo wszystko gdzieś mi towarzyszyły w trakcie zakopywania rur, nie potwierdziły się. Odprowadzanie wody z dachu, którego powierzchnia w moim przypadku ma ponad 220 m2, działa bez zastrzeżeń. Pięć rur spustowych wlewa pod powierzchnię ternu całą deszczówkę, i nie zdarzyło się jeszcze, aby nadmiar wody, nawet przy potężnych ulewach, wybijał przez osadniki. Grunt ponad zakopanymi rurami drenarskimi jest stabilny i nie zapada się, a ilość wody, która ewentualnie pojawia się po intensywnym deszczu na powierzchni nie różni się od innych miejsc na działce, które są oddalone od mojego systemu odwodnienia.
Na koniec jedna uwaga. Sposób poprowadzenia rur drenarskich musi być przemyślany, żeby kiedyś nie zachciało nam się nad taką rurą posadzić drzewa, które systemem korzeniowym zdemoluje nasze cudeńko.
Komentarze