Wpis 188
Hmmm... Do jakiej kategorii zaliczyć dzisiejszy post? "Wykończenia"? Chyba nie, przecież pokój nastoletniego syna jest urządzony, bialutki (ze śladami ponad rocznego użytkowania :) i umeblowany. "Wtórne wykończenia"? Nie, to jest bez sensu. A może "Remont"? Ale że co, że po roku generalny remont? Nie, to też nie ta kategoria. A gdyby tak zaliczyć ten post do kategorii "Dopieszczanie"? Tak, tak, tak, zdecydowanie to będzie najwłaściwsza nazwa.
Generalnie w całym domu (są oczywiście wyjątki) dominuje biel ścian i sufitów. I to z kilku powodów. Po pierwsze, na potrzeby jak naszybszego wprowadzenia się. Malując wszystko białą farbą ominęły nas dylematy przy wyborze farb na poszczególne ściany. Coś w stylu: "Może zieleń? Nie tylko nie zieleń, nie cierpię zieleni, ale ten żółty jest całkiem fajny. No co ty, z żółtych pokoi się wyprowadziłeś po to żeby do żółtych pokojów się wprowadzić? Ale co byś powiedział o tym niebieskim? Nieeee... niebieski jest jakiś taki ponury." i tak dalej. Poza tym nie ma przy malowaniu zabawy taśmami malarskimi, bo trzeba kolor od koloru odciąć, bo trzeba uważać na łączenia ścian i sufitów, ot, bierze się pędzel czy wałek i wszystko maluje się w jednym kolorze.
Po drugie, biały kolor jest dobrą bazą do późniejszego nałożenia na niego każdego innego wybranego koloru. Po trzecie, biel jest kojarzona z czystością i sterylnością. I mam takie nieodparte wrażenie, że wracając po kilku dniach nieobecności do białego pokoju, kurz który tam zdążył osiąść jest jakiś taki nieszkodliwy, podczas gdy w sąsiednim pokoju, pomalowanym na inny niż biel kolor, ten sam kurz zdaje się być taki "ciężki i brudny".
Po czwarte, białe pokoje, choć może odrobinę monotonne, to są niesłychanie jasne, co szczególnie widać w słoneczne dni.
Nadeszła jednak chwila, gdy nasz syn stwierdził, że chciałby dokonać zmian w swoim pokoju. Zmiany miały dotyczyć kolorystyki ścian, włączając w to fototapetę, oświetlenia i przede wszystkim nowego biurka.
Fototapeta - chodził chłopak i męczył, że chce widok Nowego Jorku nocą. Poszliśmy do sklepu i po chwili wybrał - zachód słońca na sawannie. Hmmm... klimat daleki od "New York City night", ale skoro widok afrykańskiego zmierzchu raził go jak grom, to czemu nie?
Kolor ścian - stanęło na tym, że sufit i skosy pozostaną białe, a reszta ścian będzie szara, z wyłączeniem ściany z fototapetą, gdzie nieotapetowane miejsca będą czarne.
Oświetlenie - ponieważ w fazie projektowania pokój ten był wybrany na naszą sypialnię, a później przez upór i twarde stanowisko syna stał się jego pokojem, to na ścianach w miejscu, w którym miało stać nasze łóżko, wyprowadziliśmy przewody pod kinkiety. Teraz w tych miejscach zamontowałem LEDowe żarówki RGB, które nasz nastolatek ustawia pilotem na kolor współgrający z motywem na fototapecie. Cały pokój tonie w kolorach zachodzącego słońca. Nieźle to sobie wymyślił.
Cała koncepcja zmaterializowała się do takiego widoku, przy czym zdjęcie oczywiście nie oddaje właściwie ani nastroju, ani kolorów:
Osobną kwestią stało się biurko. Założenia były następujące - duże, rogowe, wygodne, bez szuflad i szafek. Takie super wygodne miejsce do nauki, pracy na laptopie i grania na konsoli. Z czego to ostatnie było priorytetem. Przegląd ofert w kilkunastu salonach meblowych pokazał, że to co jest dostępne nawet nie zbliża się do założonych kryteriów. No więc chcąc, nie chcąc, zdecydowałem się na własnoręczne skonstruowanie takiego mebla, czyli coś, czego jeszcze nigdy nie robiłem. Ponieważ biurko w swojej konstrukcji nie miało niczego finezyjnego, toteż i sklecenie tego mebla nie sprawiło mi większych problemów. Kilka półek meblowych dociętych na wymiar w markecie budowlanym, wiertarka, wkrętarka, drewniane kołeczki i markery do otworów na nie, wiertło do konfirmatów, i to chyba na tyle. Po godzinie powstało biurko 170 x 170 cm.
Żeby jakoś kąt z biurkiem upiększyć, to młody okleił go (kąt a nie biurko oczywiście) kamieniem gipsowym imitującym cegłówki. Ja postanowiłem dorobić do biurka efektowne oświetlenie. Po pierwsze, taśma LED umieszczona w narożnym profilu aluminiowym, umocowanym wzdłuż tylnej krawędzi biurka tak, aby oświetlać cegłówki. Po drugie, pod biurkiem umocowałem kinkieciki z LEDowymi żarówkami RGB, identycznymi jak te robiące nastrój wieczornej sawanny.
Co z tego wyszło? No cóż, zawsze takie biurko chciałem mieć.