Wpis 176
Żar leje się z nieba, gorąco jest niemiłosiernie. Ochłody szukamy w naszym basenie i w lodówce, która ma wspaniałą cechę - potrafi schładzać różne napoje ;) Śniadanie jemy na tarasie, bo słońce pojawia się tu dopiero koło południa, jeszcze kawę pijemy w cieniu, a potem... potem to siedzenie na tarasie jest zajęciem dla masochistów i innych desperatów, których jednak nie brakuje - na sąsiedniej posesji widzę jak na leżaku sąsiad usiłuje nabrać głębokiej opalenizny. Chyba usnął, bo nikt świadomy w takim skwarze raczej nie wystawia swego ciała na słoneczne katusze. A nie, odpędził ręką muchę, więc nie śpi, no to jednak desperat...
Siedząc w cieniu ze szklanką wody z kilkoma kostkami lodu, obserwuję ruch na sąsiednich budowach. Robotnicy krzątają się przy wznoszeniu ścian, zbrojeniu stropów i szalowaniu ław fundamentowych w pełnym słońcu. Patrząc na ich niemal czarną opaleniznę zastanawiam się ilu z nich spędzając na tym upale swoje "służbowe" godziny, z własnej woli pójdzie w wolnym dniu na leżak, tak jak mój sąsiad, aby powygrzewać się na słoneczku? No cóż, pewno wielu z nich...
Z drugiej strony nie ma co narzekać, całą zimę człowiek czekał na upalne lato, poza tym kiedy ma być ciepło jak nie latem. Trzeba cieszyć się tą piękną pogodą, bo połowa wakacji już za nami, na polach żniwa w pełni, i nim się człowiek obejrzy to przyjdą jesienne słoty. Tak więc chwilo trwaj...
Zdążyłem się już nacieszyć zrobionymi jakiś czas temu schodami na pięterko, jednak cały czas pojawiał się jakiś zgrzyt. No tak, drobna rzecz, a psuła efekt końcowy. Nie wykończyłem krawędzi, na której panele podłogowe na piętrze łączą się ze schodami. Tak więc nabyłem 2,5-metrowy kątownik i po jego docięciu przykręciłem go wykorzystując nawiercone wcześniej otwory i kołki montażowe.
Żonka zwróciła mi uwagę, że obsługa bramy garażowej z wykorzystaniem mięśni ramion jest co najmniej niewygodna, może wreszcie zamontować napęd. Ja cię nie mogę, rzeczywiście gdzieś w pudełkach i kartonach przechowuję napęd bramy garażowej, który został zdemontowany przed tynkowaniem garażu, ale było to tak dawno, że zapomniałem o nim. Po chwili poszukiwań wydobyłem spod sterty różnych różności pudełko z logiem "Somfy" i napisem "Made in France". I tu naszło mnie pytanie: Ile z tego, co zostało użyte do wybudowania i urządzenia naszego domu zostało wyprodukowane poza Chinami? Pytanie o tyle uzasadnione, że cokolwiek nie wziąć do ręki, to natykamy się na napis "Made in China" albo "Sdjełano w Kitaju". No to wymieniam w myślach: pustaki austriackie, panele podłogowe i armatura łazienkowa niemieckie, kaloryfery tureckie, dachówki polskie ale międzynarodowa firma ma korzenie niemiecko-australijskie, RTV/AGD - japońsko-koreańskie i sporo materiałów produkcji polskiej. Nie jest źle, z Chinami to mi się kojarzy tylko ryż w spiżarce, aczkolwiek, jakby dokładnie pooglądać wszystko co w domu się znajduje, to tej chińszczyzny jest pewno sporo. Wydaje się, że jest to nieuniknione.
Ale wracając do napędu bramy, to z drobnymi kłopotami (śrubki mocujące od strony sufitu i 5 cm miejsca, żeby tam umieścić śrubokręt) całość została zamontowana. Na suficie zainstalowałem gniazdko elektryczne potrzebne do podłączenia napędu, we właściwe miejsce włożyłem akumulatorek, który umożliwia otwarcie bramy przy zaniku napięcia bez konieczności rozprzęgania napędu, i nacisnąłem przycisk na pilocie. Coś zachrobotało i brama powoli otworzyła się. Działa!!! Pilot jest dwukanałowy, a więc kiedyś, gdy dorobimy się bramy, ale tej wjazdowej, w ogrodzeniu, będzie można obsługiwać jej napęd z tego samego pilota co do bramy garażowej. To taka namiastka domowej automatyki :)
Jesienią, jak brukarze układali betonowe kostki przed drzwiami wejściowymi, to z jakiegoś powodu nie ułożyli ich do samego progu, zostawiając na zewnątrz niewielki, kilkucentymetrowy kawałek wylewki. Sprawę załatwiłem przy pomocy grafitowego gresu technicznego. Wyszło całkiem elegancko. Podobną sytuację mam przy drzwiach tarasowych, tam chyba w podobny sposób rozwiążę problem.
Ponarzekałem na upały, a tu nagle za oknem pociemniało, zerwała się niezła wichura, i tylko błagalnie patrzę w niebo, żeby nie spadł grad wielkości piłek do tenisa. Dwa samochody na podjeździe, a w garażu nie ma miejsca bo jest tam skład budowlany. W najbliższym czasie trzeba będzie z tym zrobić porządek.