Wpis 44
28 lipca 2015 r.
Z daleka przez przednią szybę samochodu widać sporo różowo-pomarańczowego koloru na naszej działce. Mówię do żonki:
- Patrz, wygląda na to, że przywieziono sporo pustaków. Będą chłopaki jutro mieli zapewniony front robót.
Podjeżdżamy bliżej i... jasny gwint ten róż nie pochodził od zalegających palet z pustakami, ale od murów naszego własnego domku. Firma, stosując analogię sportową, uprawia sprinty (choć budowa wydaje się raczej biegiem na długim dystansie) i wciąż nie zwalnia tempa. Wierzę w to mocno, że nie dostanie zadyszki przed finiszem na ostatniej prostej. W dniu dzisiejszym murarze postawili, tak przypuszczam, około jednej trzeciej ścian parteru. Pojawiły się zarysy okien i drzwi tarasowych i pierwszy raz można było, jeszcze co prawda nie całkiem w pełni, zorientować się w rozmiarach wnętrz. Ależ to niesamowita uciecha kręcić się pomiędzy tymi nieukończonymi murami!
Wygląda na to, że po niedzieli zaczną się prace przy "tkaniu" zbrojenia stropu.
Jak muchomor po deszczu wyrosło z ziemi coś czerwonego :) |
Wjazd do garażu. |
"Wnętrza". |
Prawy róg kuchni z wejściem wody. |
Drzwi tarasowe. |
Miejsce na kratkę - nawiew do kotłowni... |
... i to samo w garażu. |
No to jeszcze widok od strony tarasu. |
Komentarze