Wpis 168
No to może trochę o tym co się przez ostatni miesiąc działo.
Generalnie, to był miesiąc zwożenia wszystkich naszych rzeczy. Pudła, kartoniki, wielgachne torby i małe siateczki, meble, sprzęty, książki, ciuchy... Masakra!!! Nie do wiary ile różnych rzeczy trzymamy w zakamarkach szaf i szuflad, jaką posiadamy kolosalną ilość wszelkich przedmiotów, które są używane sporadycznie lub wcale, ale skrzętnie chowane bo "może się kiedyś przydać". No i spróbuj tu człowieku w tych wszystkich kartonach cokolwiek znaleźć. Powodzenia...
Te najcięższe i największe gabarytowo meble przetransportowane zostały z pomocą kilku zaprzyjaźnionych osób. Dziękuję Wam bardzo, bez Waszej pomocy wszystko to wyglądałoby bardzo kiepsko.
Ale żeby tylko ktoś sobie nie pomyślał, że budowa spoczęła na laurach. Cały czas coś tu dłubię i chałturzę. Zrobiłem np. spocznik na schodach, to znaczy nie sam spocznik, a jego okładzinę. Jak już kiedyś pisałem, miała być zrobiona z takich samych elementów jak stopnice, ale wykonana jako podłoga pływająca (tak jak się kładzie panele). No i co? No i zupełnie się to nie sprawdziło, a przynajmniej w moim wykonaniu. Musiałem więc wykombinować coś innego. Przymontowałem bukowe stopnice w taki sam sposób jak na stopniach schodowych, i chociaż nie jest to zrobione idealnie, bo popełniłem pewne błędy wykonawcze, to jestem niezmiernie zadowolony z efektu jaki osiągnąłem. Teraz to już tylko montaż balustrady (fachowcy mają przyjść za dwa tygodnie z hakiem) i będzie cacy. Ale już teraz po schodach chodzi się wyśmienicie.
Z jedenastu drzwi wewnętrznych zabudowałem już dziesięć, pozostały tylko drzwi do górnej łazienki, ale to już temat na przyszłe miesiące, gdy zacznę urządzać te pomieszczenie. Na chwilę obecną łazienka spełnia rolę pralni, suszarni i... składu wszelkich narzędzi. Przy samych drzwiach muszę jeszcze obrobić miejsce montażu futryn i przykleić opaski maskujące.
Teraz coś ku przestrodze. NA BUDOWIE TRZEBA MYŚLEĆ, a nie marzyć np. o kiełbasce z grilla i zimnym piwku :) Montowałem listwy cokołowe w gabineciku na górze, tak zupełnie standardowo: docinanie listwy, zaznaczenie miejsca mocowania do ściany, wiertarka w ruch, kołek "szósteczka" i do tegoż kołeczka przykręcanie listwy z wykorzystaniem wkrętarki. Jedna listwa, druga listwa, dziesiąta listwa i... rutyna wzięła górę. Wiercę otwór pod kolejny kołek a tu błysk, trzask, i prądu nie ma. Gdy skutecznie zadziałały zabezpieczenia obwodów elektrycznych na tablicy bezpieczników, to dopiero zauważyłem, że otwór ten wiercę pod gniazdkiem elektrycznym, a przecież doskonale wiedziałem, że od gniazdka w dół biegnie pod tynkiem przewód zasilający. Musiałem kawałek uszkodzonego kabla wykuć, wymienić na nowy i zatynkować. Robótka "w kilka minut" zamieniła się na pół dnia pracy. Z drugiej strony, na kilkumetrowej ścianie trafić cienkim wiertłem dokładnie w środek wąskiego kabla, to trzeba mieć snajperską intuicję albo niesamowitego pecha.
Jeżeli już jestem przy temacie gniazdek elektrycznych, to montowałem ramki na gniazdkach i łącznikach. O ile ramki pojedyncze i podwójne nie stanowią żadnego problemu, to z potrójnymi już trochę kombinowałem, a ramki pięciokrotne okazały się wymagającym przeciwnikiem. Niby puszki są ze sobą połączone tak, że wszystko do siebie idealnie pasuje, ale jakieś milimetrowe różnice powodują, że gniazdka nie chcą się ze sobą spasować, a ramki nijak nie chcą na to wszystko wskoczyć. No ale koniec końców, trzy takie pięciokrotne ramki zainstalowałem.
Chociaż dom stoi na terenie podmiejskim, to widoki za oknem przypominają bardziej lokalizację leśno-wiejską. Sprzęt rolniczy obrabia pobliskie pola, za płotem co chwilę przelatuje stado saren, pojawiają się różnorodne ptaki, od tych zupełnie pospolitych po takie, których nazwy nie jestem w stanie wymienić, a czasami czuję na sobie wzrok kogoś, kto bacznie przygląda się moim bojom z Familiarisem.