Wpis 199
Od pewnego czasu, choć nie bardzo wiedziałem czemu, mój wzrok zatrzymywał się na kominku. Coś mi tu "zgrzytało" i odnosiłem wrażenie, że pojawił się jakiś wizualny dysonans. Jakoś parę dni temu zrozumiałem wreszcie, co mnie tak kłuje w oczy. Chodziło o listwę, która mniej więcej w połowie obudowy kominka oddzielała dolną, obłożoną ozdobnym kamieniem betonowym, częścią z wkładem, i górną białą częścią z luftami. Jak robiłem tą obudowę kilka lat temu to owa listwa wydawała się OK. Teraz jednak wyraźnie widziałem, że jest taka trochę mało elegancka.
Najprostszą i zarazem najtańszą metodą na zmianę tego stanu rzeczy jest oczywiście własnoręczne wykonanie nowej ozdobnej listwy z dostępnych gdzieś w domu materiałów. No więc poszperałem po kątach i znalazłem trzy stare krawędziaki 6x6 cm. Uznałem, że świetnie się nadadzą do nowej funkcji.
Uzbrojony w elektronarzędzia w postaci piły ukosowe i szlifierki oscylacyjnej, dokonałem odpowiednich pomiarów, a potem przyciąłem krawędziaki na odpowiednią długość i dokładnie je wyszlifowałem.
Chwilę zastanawiałem się na kolorem nowych beleczek, czy zrobić je w takim kolorze jak poprzednio (coś jakby teak albo palisander), machnąć je na czarno czy może zostawić w kolorze naturalnym a tylko zabezpieczyć lakierem bezbarwnym. Ostatecznie zdecydowałem się na czarną bejcę, ponieważ kilka elementów kominka jest czarnych (wkład, kratki i lufty), tak więc taki kolor będzie doskonale pasował. Belki po wyschnięciu przykleiłem do obudowy klejem montażowym. Teraz patrzę na kominek i nic mnie już w oczy nie kłuje. Czasami jakaś drobna przeróbka potrafi sporo zmienić.
Małą zmianę zrobiliśmy też na zewnątrz, na naszej "alejce różanej". Ponieważ kora, którą były obsypane róże, zdążyła się przez dwa lata nieco zdegradować tracąc wiele ze swojego pierwotnego wyglądu, to całą korę z tego miejsca, a było tego pełne dwie taczki, wywiozłem do naszego warzywniczka i rozprowadziłem pomiędzy podniesionymi grządkami. A róże obsypałem ozdobnym mulczem w kolorze czerwono-brązowym. Fajnie to teraz kontrastuje z zielenią trawy.
Jakoś tak przykro się robi, że za oknami szaleje mokra jesień. Przez padający trzeci dzień dość intensywny deszcz nie można posiedzieć w ogrodzie, nie można zrobić ogniska czy grilla, za to trzeba przygotować się do mozolnej walki z gryzoniami, które czując na swych futerkowych karkach nadchodzącą zimę, próbują wszelkimi sposobami dostać się w najbliższe sąsiedztwo domu, a najlepiej do jego wnętrza. I jak co rok, walka będzie zacięta...