5 stycznia 2017 r.
Pierwsze dni Nowego Roku sprzyjają dokonywaniu rozmaitych podsumowań. Na sklepowych drzwiach pojawiają się kartki z napisem "Inwentaryzacja", wszelkie firmy i organizacje dokonują bilansu działalności za rok poprzedni i planują działania na następne dwanaście miesięcy. Zrobię tak i ja, tym bardziej, że zbliża się tysięczny dzień istnienia tego bloga. Ale zrobię to w kilku słowach.
W najkrótszym wariancie podsumowanie brzmi: plany, realizacja, prawie się udało. Zamiast kolejny raz przedstawiać historię naszej budowy pofilozofuję o tym, co jeszcze zostało do zrobienia. Tu chyba też można krótko napisać: roboty zostało jeszcze na jakieś 30 lat :)
No dobra starczy żartów. Przeszłość znamy, przyszłość niech będzie zagadką, a teraźniejszość?
Obudowa kominka sprawuje się świetnie. Pani domu nalegała już tysiąc dni temu, żeby kominek był podstawowym wyposażeniem domu, i... włącza go nawet gdy wewnątrz jest ciepło. Właśnie tego chciała, tego klimatu płonącego drewna.

Zabrałem się wreszcie za łazienkę na parterze. Zacząłem od wykonania sufitu podwieszanego. Ponieważ jego powierzchnia jest niewielka nie wykonywałem żadnych skomplikowanych konstrukcji krzyżowych, podwójnie krzyżowych czy jakichś tam jeszcze cudów. Ot, zwyczajnie, profile obwodowe przymocowane do ścian na taśmie akustycznej, w poprzek pomieszczenia kilka profili nośnych wzmocnionych w środku ich długości wieszakami typu ES przytwierdzonymi bezpośrednio do stropu, no i już, konstrukcja sufitu podwieszanego jest gotowa.

Następną rzeczą jaką zrobiłem było rozciągnięcie ponad profilami okablowania pod oświetlenie łazienki, które, jak sobie wymyśliłem, będzie realizowane poprzez trzy oczka ledowe wpuszczone w płytę g-k i taśmę ledową umieszczoną z boku zabudowy stelaża WC. Będzie jeszcze oświetlenie koło lustra nad umywalką, ale tam już kabel jest zabudowany, a my jeszcze nie mamy sprecyzowanych szczegółów wykonania tego elementu.
OK, prąd już jest. Teraz czas na wentylator. Nabyłem taki z czujnikiem wilgotności, ma się on włączać, gdy w łazience będzie duża wilgotność powietrza. Będzie on również podłączony pod włącznik oświetlenia, tak że ewentualne "mocne" zapachy z łazienki będą na bieżąco wyprowadzane na zewnątrz :) Celem montażu przystosowałem pod wielkość i kształt wentylatora wykute kiedyś przez budowlańców wejście do kanału wentylacyjnego.

Dzielnie żona pomagała, przytrzymywała płyty g-k, i teraz może cieszyć się sufitem podwieszanym. Płyty montowane standardowo wkrętami fosfatowanymi i równie standardowo zaspoinowane - dwie warstwy gładzi konstrukcyjnej z wykorzystaniem taśmy fizelinowej, a na koniec gładź finiszowa. Będzie pięknie.

Stelaż do podwieszenia miski ustępowej został ubrany w konstrukcję z profili aluminiowych, wypełniony wełną skalną w celu wyciszenia dźwięków pochodzących rur kanalizacyjnych, i obudowany dwoma warstwami płyt g-k. Następnie w ruch poszła folia w płynie i podgumowana taśma uszczelniająca. Taśmą uszczelniłem wszystkie miejsca, w których rury wychodzą ze ściany, a folią w płynie pomalowałem dwukrotnie strefy "mokre" - ściany kabiny prysznicowej w całości, strefę "wuceta" i strefę umywalki. Myślę, że następnym razem rozpocznę zabawę z glazurą.




Oprócz drobiazgów typu przykręcony następny kontakt, zamontowana listwa progowa, wyregulowane skrzydło okienne itp., złożyłem dzisiaj schody młynarskie i przymontowałem je w garażu - prowadzą na strych. Pozostała tu jeszcze do przymocowania poręcz, ale to już formalność, parę listew i kilkanaście wkrętów.

Do końca pozostało niewiele. Bardzo niewiele...
Komentarze