Zgłoś naruszenie...
Wybierz jedną z poniższych opcji.
Ten komentarz dotyczy mnie lub znajomego:
atakuje mnie,
atakuje znajomego.
Komentarz dotyczy czegoś innego:
spam lub oszustwo,
propagowanie nienawiści,
przemoc lub krzywdzące zachowanie,
treść o charakterze erotycznym.
Napisz
PANEL

wpisy na blogu

Wpis 139

Data dodania: 2017-01-29
wyślij wiadomość

26 października 2016 r.

Zapomniałem już, ile miejsca mamy na schodach. No nie ma tego jakoś rewelacyjnie dużo, ale przez ostatnie dni widok był znacznie zawężony przez rozstawione rusztowanie. Po zainstalowaniu na ścianie kinkietów rozebrałem konstrukcję małpiego gaju, który dawał mi "rozrywkę" przez ostatnie dni. Zrobiło się jasno i przestronnie, kinkiety nadają temu miejscu elegancji a ja z efektów mojej pracy czuję się zwyczajnie dumny.

Chwaliłem się już? To pochwalę się raz jeszcze :)


Na piętrze dokończyłem pracę przy schodach strychowych, montując ozdobne listwy maskujące wokół otworu schodowego. Namęczyłem się z tym okrutnie, bo listwy owe wykazały perfidną złośliwość i nie chciały ulokować się w przewidzianych dla nich miejscach. Po wielu próbach na szczęście udało się maskownice założyć i widok schodów wiele zyskał.

Schody strychowe z zamontowaną maskownicą.


Zająłem się też łącznikami oświetlenia przy kominku, które elektryk przewidział jako poziomy układ w trzyelementowej ramce. Problem w tym, że przyszła obudowa kominka nałoży się na ostatni łącznik i będzie klops. W związku z tym pzrearanżowałem układ puszek pod łączniki na pionowy i podłączyłem pajęczynę 24 przewodów w sprawne, działające obwody elektryczne. Co do kominka to zamówiłem płyty krzemianowo-wapniowe, z których będę tworzył obudowę oraz elementy dodatkowe w postaci kratek i luftów w stosownych wymiarach. Obudową zajmę się już wkrótce.

Z poziomu do pionu.


Na zewnątrz wraz z żoneczką kontynuowaliśmy prace przy odprowadzeniu wody z rynien. Dzisiaj niemal skończyliśmy pierwszą z pięciu, niemal, bo wieczór nadszedł jakoś tak momentalnie, a oświetlenia na zewnątrz jeszcze nie mamy. Do przygotowanego wcześniej wykopu włożyliśmy zestaw składający się z rury drenażowej perforowanej (kilkanaście metrów) połączonej z rynną przez buta z koszyczkiem (w którym będą zatrzymywać się większe nieczystości spływające z rynny np. liście), kolanko elastyczne i dwumetrowy odcinek rury drenażowej bez otworów (po to, aby oddalić rozsączanie wody deszczowej od fundamentów. Perforowana rura drenarska została owinięta w geowłókninę tak, aby nie zamulały się drobne otwory na jej powierzchni służące do odprowadzania deszczówki, a następnie całość ułożyliśmy na dnie wykopu. Wszystko to zostało przysypane żwirem, potem piaskiem, a następnie ziemią uzyskaną z robienia wykopów.

50 m perforowanej rury drenarskiej.


Pani domu owija rurę geowłókniną.


Rura w warstwie żwiru.


Poczyniliśmy też działania zmierzające do wykonania robót brukarskich, chodzi o wykonanie tarasu, schodów zewnętrznych i zjazdu z drogi na działkę. Ten ostatni stanowi spory problem, bo musi być na niego zatwierdzony projekt (mamy taki, zrobiony równolegle z projektem budynku), musi być zarejestrowany Dziennik budowy, należy zatrudnić kierownika budowy z uprawnieniami do kierowania pracami drogowymi, trzeba zgłosić rozpoczęcie robót w Nadzorze Budowlanym, ustalić termin i opłacić należność za zajęcie pasa drogowego, no i, co chyba jest najważniejsze, zatrudnić firmę, która podejmie się zbudowania takiego zjazdu. Sama praca musi być poprzedzona wytyczeniem zjazdu przez geodetę. Jest tego mnóstwo, ale wszystko udało się załatwić. Termin wykonania zjazdu - 8 listopada.


2Komentarze
Data dodania: 2017-11-12 17:58:48
Robienie maskownicy do wyłazu z osobnych listewek to nie małe wyzwanie dlatego lepiej jest zrobić ramkę i na sufit:)
odpowiedz
Data dodania: 2017-11-12 18:43:58
Maskownica jest wytworem firmy Fakro, podobnie jak schody strychowe, tak że wszystko było idealnie spasowane. Nie wiem czy to wina mojego złego podejścia do montażu czy maskownica jest aż tak bardzo ciasna, bo jej założenie sprawiło mi niejakie problemy. Jak ją jednak udało się nałożyć to efekt jest świetny.
odpowiedz
Odpowiedź do nasza-armanda

Wpis 138

Data dodania: 2017-01-29
wyślij wiadomość

22 października 2016 r.

Powoli kończę skoki na rusztowaniu. Po wczorajszym trzecim dniu spoinowania, tym razem tzw. gładzią finiszową, dzisiaj wyszlifowałem przy pomocy gąbki ściernej wszelkie nierówności i nadmiernie nałożoną gładź. Obciąłem wystającą spod zaspoinowanych płyt g-k taśmę poślizgową i wszystko pomalowałem białą farbą emulsyjną. I wiecie co? Choć widać pewne mankamenty i drobne niedociągnięcia, to jestem ze swojej pracy niezmiernie zadowolony. Wydaje mi się, że jak na kompletną amatorszczyznę to efekt mojej pracy jest bardzo przyzwoity.

Trzecia warstwa spoiny.


Efekt kilkudniowej pracy na klatce schodowej.


Tak mnie to cieszy, że zamieszczam jeszcze jedno ujęcie.


Rusztowanie pozostanie jeszcze do poniedziałku lub wtorku, aby dokonać poprawek malarskich w miejscach, które ewentualnie ukażą się po całkowitym wyschnięciu farby. Zainstalować będę też musiał kinkiety oświetlające schody, dla których miejsce montażu też już przygotowałem (odpowiednio docięte przewody i otwory pod kołki mocujące).

Przed domem pojawiły się cztery 10-tonowe kupki ziemi, którą za czas jakiś użyjemy do zniwelowania, przynajmniej częściowo, powierzchni działki, oraz jeszcze jedna kupka - 10 ton żwiru.

40 ton ziemi i 10 ton żwiru.


Słoneczne popołudnie sprzyjało dzisiaj pracy na zewnątrz, tym razem w duecie z żoneczką. Powiększyłem odrobinę wykopy robione kilkanaście dni temu, potem na ich dno wsypaliśmy kilkucentymetrową warstwę piasku, a na nią następną warstwę, tym razem żwiru. W następnych dniach w wykopie umieścimy rurę drenażową, zasypiemy następną warstwą żwiru a potem ziemią i... będziemy czekać na pierwszy porządny deszcz, który zweryfikuje naszą pracę :)

Na dno wykopu poszedł najpierw piasek...


... a potem żwir.






Wpis 135

Data dodania: 2017-01-29
wyślij wiadomość

13 października 2016 r.

Dobrze, że nie cierpię ani na lęk wysokości, ani na lęk przestrzeni, tudzież na inne temu podobne fobie, bo ocieplanie dachu nad klatką schodową zwyczajnie by mnie pokonało. Rusztowanie, które sam sobie rozstawiłem stanowi istny małpi gaj, który przemierzyłem już wielokrotnie: najpierw rozmierzając i montując stelaż z profili, potem popisując się akrobacjami z wełną skalną, następnie były ewolucje z folią paroizolacyjną, aż w końcu dzisiaj była ekwilibrystyka z płytami gipsowo-kartonowymi i szermierka wkrętarką z jedną nogą na chwiejnej drabinie ustawionej na niekoniecznie stabilnym rusztowaniu. No ale po kolei...

Rozprawiłem się z korkami tynkarskimi. Chyba już zbyt długo na nie patrzyłem i wybitnie zaczęły drażnić moje źrenice. Złożyłem wizytę u swoich instalatorów z Instalmexu i tego samego dnia w miejsce plastikowych, czerwonych i niebieskich korków, pojawiły się zawory kulowe, których chromowy błysk uspokoił moje oczy, ale też wyeliminował z budynku kolejny element budowlanej prowizorki.

W kuchni zamontowałem przy zlewozmywaku baterię i syfon. Z baterią problemów nie było, jedynie musiałem zakupić dłuższe wężyki, bo te z kompletu, chociaż standardowej długości 50cm, okazały się zbyt krótkie. Ale z syfonem było sporo zabawy. Właściwie to półsyfon, który wraz ze zlewozmywakiem stanowił komplet, jakaś tam włoska produkcja. Ponieważ ów syfon obsługuje też przelew i ruchomy korek, to składa się z wielu części, było ich chyba z 50. W pudełku znalazłem też instrukcję montażu, która jak to często bywa w przypadku towarów importowanych, była lakoniczna i drukowana chyba na jakiejś nie do końca sprawnej drukarce. Złożenie tych kilkudziesięciu elementów, rurek, pierścieni, uszczelek, zakrętek, nakrętek i wężyków, stanowiło prawdziwe puzzle. No ale udało się, i po kilku korektach w ustawieniach uszczelek powodujących drobne przecieki, całość zaczęła właściwie działać. Zastanawiające dla mnie jest, jak można skomplikować tak prostą rzecz jaką jest syfon pod zlewozmywakiem.

Możemy już myć gary.


Od kilku dni walczę z zabudową poddasza na klatce schodowej. Zamontowałem schody strychowe i uzupełniłem wełną skalną brakujące miejsca i... pierwszy raz nie widzę kalenicy. Znaczy to, że nie licząc strychu nad garażem, ociepliłem już cały dach. Rozciągnąłem folię paroizolacyjną i dokładnie ją posklejałem. Dzisiaj przykręciłem płyty g-k. Trochę mam z tym kłopotu, bo płyty są duże i sporo ważą, a ja, nie dysponując żadnym pomocnikiem albo chociażby tylko przyrządami do podpierania płyt, zwyczajnie improwizuję. Ale, o dziwo, dałem radę wykorzystując to, co na budowie jest pod ręką. Skutek jest taki, że przedpokój na piętrze i klatka schodowa jest opłytowana. W następnej kolejności będę spoinował łączenia płyt.

Małpi gaj.


Montaż schodów strychowych.


Schody strychowe są już na swoim miejscu.


Zafoliowane poddasze.


Pierwsza płyta.


Mój, prawie magiczny, podnośnik płyt.


Przedpokój na piętrze - zapłytowany sufit.


Zabudowa g-k okna na klatce schodowej.


Tak prezentuje się opłytowana klatka schodowa.


Już się nie mogę się doczekać następnego dnia z Familiarisem ;) 


naszfamiliaris
ranga - mojabudowa.pl elita
Wyślij wiadomość do autora OBSERWUJ BLOGA
statystyki bloga
Odwiedzin bloga: 82269
Komentarzy: 309
Obserwują: 136
On-line: 9
Wpisów: 199 Galeria zdjęć: 257
Projekt FAMILIARIS II G1
BUDYNEK- dom wolno stojący , parterowy z poddaszem bez piwnicy
TECHNOLOGIA - murowana
MIEJSCE BUDOWY - Żory
ETAP BUDOWY - Brak
ARCHIWUM WPISÓW
2021 listopad
2020 październik
2020 wrzesień
2020 styczeń
2019 sierpień
2019 czerwiec
2018 październik
2018 sierpień
2017 grudzień
2017 listopad
2017 październik
2017 sierpień
2017 lipiec
2017 czerwiec
2017 maj
2017 kwiecień
2017 marzec
2017 luty
2017 styczeń

OBECNIE NA BLOGU
1 niezalogowany użytkownik