Zgłoś naruszenie...
Wybierz jedną z poniższych opcji.
Ten komentarz dotyczy mnie lub znajomego:
atakuje mnie,
atakuje znajomego.
Komentarz dotyczy czegoś innego:
spam lub oszustwo,
propagowanie nienawiści,
przemoc lub krzywdzące zachowanie,
treść o charakterze erotycznym.
Napisz
PANEL

wpisy na blogu

Wpis 134

Data dodania: 2017-01-29
wyślij wiadomość

1 października 2016 r.

Od rana do wieczora coś tam dłubię na budowie i wieczorem zwyczajnie brakuje chęci, żeby coś tu nabazgrać (czytaj: wklepać).

Większość czasu spędzam teraz na pięterku, no bo przed zimą trzeba w końcu ocieplić poddasze. Jeden pokój, łazienka i garderoba są już ofoliowane. Przy okazji wyszedł jednak pewien problem. Zabudowa skosu poddasza trafia mniej więcej w połowę wysokości murłaty i robi się taka "niezręczna" dziura między skosem i ścianką kolankową. Wszechwiedzący Internet jakoś w tej kwestii milczy (pewno źle go pytam :).  Chodzę i myślę, myślę i dumam, dumam i kombinuję... może by tak... nie to beznadziejne rozwiązanie, a może by tak... nie to bez sensu, a może... chłopie, zlituj się !@#$%^& (to zapis wyrażenia, którego oficjalny Słownik Języka Polskiego nie przewiduje ;)

Pokój na poddaszu przygotowany do "płytowania" kartongipsami.


Pamiętacie kreskówkę puszczaną kiedyś dzieciom w TV pt. "Pomysłowy Dobromir"? Właśnie tak nagle coś mnie olśniło. Czy będzie to dobre rozwiązanie tego nie wiem, ale w tej chwili wydaje mi się jedynie słusznym (biorąc pod uwagę moje możliwości manualno-finansowe oczywiście). Kupiłem paczkę pięciocentymetrowego XPS (polistyrenu ekstrudowanego) używanego do ocieplania fundamentów wraz ze stosownym klejem w formie pianki pistoletowej. Z płyt XPSu wyciąłem paski szerokości potrzebnej do zakrycia murłaty (z jednej strony stanowi ocieplenie murłaty, z drugiej jest świetnym, bo bardzo twardym, podłożem pod płytę kartonowo-gipsową, o czym kilka zdań dalej. Folię ze skosu wcisnąłem pod pasek XPSa i połączyłem na klej z izolacją, na której leży murłata, tak więc kwestia ciągłości izolacji została rozwiązana. Jak teraz rozwiązać sprawę wykończenia ścianki kolankowej? Ścianka owa w moim domku jest wysoka (125 cm) i cała otynkowana, bez sensu jest więc wykonywanie dodatkowej konstrukcji z płyt k-g na profilach. Pomyślałem, że skuję do muru górny pas tynku ścianki kolankowej o wysokości 15 cm, co pozwoli na przyklejenie odpowiednio dociętej płyty k-g zakrywającej miejsce po skutym tynku ale też zafoliowany pas XPSa i, mam nadzieję, elegancko i skutecznie połączy ściankę kolankową ze skosem.

Skuwanie tynku na ściance kolankowej.


Paskami XPSa oklejam murłatę.


Efekt moich rozmyślań.


Przedwczoraj rozpocząłem też ocieplanie poddasza na klatce schodowej. Tyle ile mogłem zrobić stojąc na drabinie ustawionej na podłodze pięterka, tyle zrobiłem. Nie zapomniałem oczywiście o otworze na schody strychowe. Co jednak zrobić nad samymi schodami? Z drabiny, nawet tej wysokiej, nijak nie uda mi się walka z wełną mineralną i profilami, o płytowaniu i spoinowaniu nie wspomnę. Ratunkiem może być wyłącznie rusztowanie. Skąd tu jednak zdobyć takie ustrojstwo? Z pomocą przychodzi solidarność budujących swoje domy. Sąsiad znajomego od żony pożyczył nam 8 elementów rusztowania warszawskiego, które ustawione na klatce schodowej umożliwią mi po niedzieli wykonanie stosownych prac w tej części poddasza.

Klatka schodowa - to co nad podłogą jest już zrobione...


... a reszta będzie wykonana z rozstawionego dzisiaj rusztowania.


Trochę też dzisiaj powalczyliśmy w otoczeniu domku. Ponieważ urzędowy nakaz zobowiązuje nas do zagospodarowania wody opadowej na terenie własnej działki, poczyniliśmy pierwsze kroki do rozsączenia deszczówki w gruncie. W wykonanym na dwie łopaty i taczkę wykopie umieścimy kilkanaście metrów rury drenażowej owiniętej w geowłókninę i obsypanej żwirem. I tak będzie zrobione przy wszystkich pięciu rynnach. Mam nadzieję, że będzie to skuteczne rozwiązanie.

Tu będziemy walczyć z deszczówką - to dopiero połowa długości wykopu.


Nadmiar ziemi z wykopu posłużył do pierwszej niwelacji terenu, a konkretnie chodzi o podniesienie gruntu do wysokości cokołu, tak aby przykryć folię kubełkową. Widzę jednak, że jest to kropla w morzu potrzeb i bez kilkukrotnej wizyty załadowanej wywrotki chyba się nie obejdzie.

Patrząc na ilość potrzebnej ziemi, mogę to chyba nazwać tylko mikroniwelacją.


Może to i mało odkrywcze, ba, wręcz trąci banałem, ale piwo po całym dniu "budowlanki" smakuje wyśmienicie!!!

Wpis 133

Data dodania: 2017-01-29
wyślij wiadomość

21 września 2016 r.

Nie było mnie tu od dwóch miesięcy????? Wierzyć się nie chce! Skandal!!!

Ale budowa ma się całkiem dobrze. Każdą wolną chwilę spędzam na urządzaniu nam naszego nowego gniazdka. To machnę pędzlem, to młotkiem albo łopatą. To wbiję gwoździa, to wkręcę wkręta, coś przykleję, coś... Jest cała masa różnych rzeczy do zrobienia.

A co udało się zrobić? Salon i hol są wykafelkowane, kuchnia jest praktycznie urządzona, zacząłem montować drzwi (na razie gotowe są jedne w spiżarce pod schodami i przygotowałem ościeża dla kilku innych drzwi - trzeba było podkuć miejsca montażu, bo futryny wchodziły "na styk" i nie było już miejsca na piankę montażową). Zamontowałem drugi parapet wewnętrzny, zrobiłem sporo prac elektrycznych (montaż gniazdek, łączników i punktów oświetleniowych, przeniosłem kilka gniazdek i... kilka razy wywaliłem korki :) Na oknach połaciowych od strony południowej zamontowałem markizy - w trakcie ostatnich upałów w pokojach zrobiło się wyraźnie chłodniej, jest to więc rzecz godna polecenia. Wróciłem do zabudowy poddasza i poczyniłem pierwsze "foliowania" wełny mineralnej, oczywiście używając folii paroizolacyjnej. Fachowcy zainstalowali kominek.

Drugi parapet.


Jedna z przeróbek elektryki - przenoszenie gniazdka w inne miejsce.


Montaż pierwszych drzwi. Rozpórki (w markecie budowlanym widziałem takie po 80 zł) zrobiłem z kawałka kantówki i regulowanych nóżek meblowych (koszt ok. 7 zł)


Drzwi do spiżarki pod schodami są wprawione.


Na południowej połaci dachowej zamontowałem na oknach markizy.


Delikatny półmrok i wyraźnie chłodniej w najgorętsze dni. Super sprawa.


Podkuwanie ościeży przed montażem kolejnych drzwi.


Ostatnie kilka dni to walka z podłogą na stryszku pod samą kalenicą. Ponieważ będzie to miejsce odwiedzane sporadycznie (chyba głównie przez kominiarza, bo są tam wyłazy dachowe tuż przy kominach), doszedłem do wniosku, że czerwony dywan jest tam zbyteczny. Zakupiłem więc w tartaku deski szałunkowe, które za "symboliczne" 50 złotych udało mi się przetransportować na plac budowy. Deski były najtańsze, niesortowane, a więc różnej szerokości, nieheblowane.

Deja vu - podobnie wczesną wiosną wyglądało impregnowanie listew podbitki dachowej.


Rozpocząłem od rozłożenia desek od południowej strony, aby korzystając z bardzo mocnego, jak na tę porę roku, słońca trochę je przesuszyć. Następnie zaimpregnowałem je dokładnie ze wszystkich stron, w czym pomogła mi moja "wife". Kolejny dzień to była nierówna walka z wnoszeniem tych pięciometrowych dłużyc na poddasze. Nijak nie chciały te dechy się wmanewrować pod samiuśką krokiew, może jak by nasz Familiaris miał ze 300 m2 to byłoby bez problemu, a tak minął cały dzień, nim wtarmosiłem wszystkie 24 deski i wrzuciłem je na jętki. Niby nic, a była to chyba jedna z gorszych prac jaką zrobiłem na tej budowie :<

Masakra, no ale udało się - deski są na miejscu.


Dzisiaj dociąłem deski do odpowiedniej długości i przybiłem je do jętek, pamiętając o pozostawieniu odpowiednio przygotowanego otworu na schody strychowe. Wbiłem chyba z 1000 długich gwoździ i ręka w tej chwili odmawia mi posłuszeństwa. Jutro pewno nie będę umiał nią pomieszać kawy :~[

Miejsce przygotowane do montażu schodów strychowych.


Podłoga pod krokwią wygląda całkiem, całkiem.


Mieliśmy mieszkać od 1 września, ale ogrom prac, które wykonuję samodzielnie, zmusił nas do zweryfikowania tego terminu. Teraz myślimy aby wprowadzić się przed zimą. Będzie ciężko, ale może uda się Boże Narodzenie spędzić patrząc na choinki, te w lesie rosnącym 50 metrów przed domkiem...


Wpis 132

Data dodania: 2017-01-29
wyślij wiadomość

21 lica 2016 r.

Dzisiaj dołożyłem trochę gresu w kuchni i podłoga w tej części domu powoli zaczyna wyglądać tak jak to zostało zaplanowane.


Zostałem poproszony o wyrażenie swojej opinii o jednym, wskazanym projekcie "katalogowym". No cóż, wizualizacje pokazują, że jest to bardzo ładniutka chałupka. Do tego filmik prezentujący gotowy dom, wykończony materiałami wysokiej klasy, z modnymi aranżacjami wnętrz i otoczenia domu. Pamiętam, że szukając pomysłu na nasz dom, również ten projekt analizowaliśmy. Odpadł on jednak ze względów "programowych", tzn. nie spełniał pewnych naszych założeń, np. nie ma on pokoju na parterze, który był jedną z naszych "zachcianek", czy też fakt, że ma balkon, co w przypadku posiadania tarasu wydaje się nam zupełnie zbędnym wydatkiem w kosztorysie budowy. Nie zmienia to jednak wrażenia, że projekt jest udany a dom na jego podstawie wybudowany jest piękny. No ale...

Zawsze musi być jednak jakieś ale. Ponieważ problem wyszukiwania projektu już nas nie dotyczy, mogę spokojnym okiem ogarnąć całe te zagadnienie. Wiem, że znalezienie czegoś "uszytego" idealnie na miarę naszych oczekiwań jest niezmiernie trudne, sami to przerabialiśmy. Ja, niedoszły architekt (chwilami żal mi że się nie udało), ślęczałem głównie nad rzutami i przekrojami, natomiast moja żonka opierała się na wizualizacjach. I tu, i tu można wyrobić sobie pojęcie o układzie pomieszczeń, ich funkcjonalności i wielkości. Z jednym zastrzeżeniem - uważam, że bazując na wizualizacjach dokonuje się pewnego rodzaju "upośledzenie" własnych pomysłów, bo perfekcyjnie zrobiona aranżacja wnętrza, modne kolory, świetne materiały, niesamowite przeszklenia, cudne oświetlenie i wszystko to na co patrzymy, a co jest dziełem architektów wnętrz sprawnie władających komputerem z zainstalowanym odpowiednim (czytaj: raczej drogim) oprogramowaniem dedykowanym do takich właśnie prac, powoduje, że przez pryzmat takich wizualizacji zaczynamy szukać rozwiązań na własny dom. Tylko czy wtedy będzie to nasz dom na 100%? Ile w takim domu zostanie z naszych marzeń, koncepcji, planów i pomysłów? To coś takiego jak obejrzeć film, a potem przeczytać książkę na podstawie której ten film nakręcono - czytając widzi się sceny z filmu, a własną wyobraźnię stawiamy do kąta.

To nie jest tak, że jestem przeciwny wizualizacjom, wręcz przeciwnie. Ale należałoby, tak mi się wydaje, wyłączyć wtedy warstwę emocjonalną i jakiś dziwny pęd do powielania za wszelką cenę pewnych pomysłów, które mogą się stać niezbyt zdrowe dla wyglądu naszego domku (coś na obrazku wyglądało pięknie a we wnętrzu naszego domku jest nijakie i gryzie się z otoczeniem) albo dla naszej kieszeni (te piękne wizualizacje przeniesione na grunt realnego urządzania domu, przynajmniej w moim przypadku, doprowadziłyby do kompletnej ruiny finansowej). A może czasami wystarczy przenieść z wizualizacji jakąś ogólną koncepcję i stosując proste materiały doprowadzić wnętrze do szczytu elegancji - naszej elegancji!

Miała być opinia o projekcie a zrobił się z tego jakiś felieton na pograniczu architektury i estetyki. Co mam odpowiedzieć na pytanie o ocenę projektu? Traktując budowany dom troszkę jak dzieło sztuki mogę sformułować chyba najbardziej podstawowe prawo miłośników piękna wszelakiego - nie to jest ładne co jest ładne ale co się komu podoba. I trzeba szukać dalej, wiem co mówię, bez tego nie byłoby naszego cudnego Familiarisa.

Pozdrawiam wszystkich mających tego typu dylematy. Trzymajcie się!


Wpis 131

Data dodania: 2017-01-29
wyślij wiadomość

19 lipca 2017 r.

Zamknąłem się w salonie z kafelkami i po 3 dniach przebyłem jedną trzecią drogi. Że tempo mizerne? No cóż, nie jestem zawodowym glazurnikiem więc i wprawy mam niewiele. Z drugiej strony po co uprawiać kafelkarski sprint, jak lepiej powoli niczym na spacerze, z dużą dokładnością i dbałością o szczegóły położyć gres na podłodze.




Spacer? Tempo mojego kafelkowania określiłbym jako dreptanie w miejscu :)


Wpis 130

Data dodania: 2017-01-29
wyślij wiadomość

14 lipca 2016 r.

Zawziąłem się i pomalowałem to co jeszcze zostało na parterze, całą klatkę schodową i, z rozpędu, przedpokój na pięterku. Biel farby lateksowej, szczególnie gdy padają na nią promienie słoneczne, jest oślepiająca. Niesamowity to efekt.

Powoli nadchodzi czas na kafelkowanie podłogi w salonie i kuchni. W związku z tym powynosiłem z tych pomieszczeń właściwie wszystko - narzędzia, materiały budowlane, drabiny i sporo innych rzeczy. Najpierw usunąłem miotłą grubsze śmieci - gruz, strzępy papierów, folii, taśmy dylatacyjnej, jakieś kawałki styropianu i tym podobne odpady. Potem przy pomocy odkurzacza warsztatowego dokładnie wyssałem z wszelkich zakamarków podłogi drobne nieczystości, piasek i wszelki pył. Przygotowanie podłogi do kafelkowania zakończyłem gruntując ją odpowiednim preparatem.

W tym samym czasie my wife pomalowała wewnętrzny słup, belki i ściankę pod schodowym biegiem na kolor szary, sprawiając, że wnętrze nabrało wyrazu i charakteru. Nie była do końca przekonana o potrzebie malowania czegokolwiek na kolor inny niż biały, ale po jej minie stwierdziłem, że efekt końcowy pozytywnie ją zaskoczył.


Dzisiaj padała dość intensywna, gęsta mżawka, a naprzeciwko grupa fachowców murowała ściany fundamentowe pod parterówkę przyszłych sąsiadów. Pomyślałem sobie, że to bardzo fajna sprawa mieć dach nad głową, wprawione okna i sprawną instalację ogrzewania domu. Teraz to żadne pogodowe niedogodności nie są w stanie mi dokuczyć.


naszfamiliaris
ranga - mojabudowa.pl elita
Wyślij wiadomość do autora OBSERWUJ BLOGA
statystyki bloga
Odwiedzin bloga: 82269
Komentarzy: 309
Obserwują: 136
On-line: 9
Wpisów: 199 Galeria zdjęć: 257
Projekt FAMILIARIS II G1
BUDYNEK- dom wolno stojący , parterowy z poddaszem bez piwnicy
TECHNOLOGIA - murowana
MIEJSCE BUDOWY - Żory
ETAP BUDOWY - Brak
ARCHIWUM WPISÓW
2021 listopad
2020 październik
2020 wrzesień
2020 styczeń
2019 sierpień
2019 czerwiec
2018 październik
2018 sierpień
2017 grudzień
2017 listopad
2017 październik
2017 sierpień
2017 lipiec
2017 czerwiec
2017 maj
2017 kwiecień
2017 marzec
2017 luty
2017 styczeń

OBECNIE NA BLOGU
1 niezalogowany użytkownik